środa, 5 lipca 2017

Narkotyk "Co dalej?"



Pytanie "Co dalej?", zadane życiu, jest prośbą o podanie lekarstwa - egzystencjalnego narkotyku, odurzającego wrażeniem posiadania celu - czegoś zastępującego sens, którego brakuje.

Rodzi się z tego pożyteczne złudzenie. Nagle znów wydaje się, że istniejemy, bo mamy coś do zrobienia. A być może jesteśmy tylko snem o podmiotowości, albo nawet mniej - poblaskiem śnienia, które nigdy się nie wydarzyło i pozostaje potencjalnością, nieuświadomionym majakiem czegoś, co nawet nie posiada bytu.
Bo co to znaczy, że cokolwiek jest?
Nie potrafimy tego zrozumieć, ale wyczuwamy gdzieś za plecami, że to co jest, musi być zaangażowane. Musi robić coś, żeby dać się w ogóle uchwycić.
Wiedza o tym - zauważenie konieczności "posiadania zaangażowania" przez "to co jest" - w żaden sposób nie pomaga w odnalezieniu sensu tego czegoś. Sensu istnienia, bo ostatecznie o niego tu chodzi.

Mówi się, że jedynym sposobem na brak poczucia sensu jest stworzenie tego sensu, nadanie go swojemu życiu. Ale jaką wartość może mieć taki stworzony przez siebie samego sens? Czy nie jest on tylko jakimś desperackim samooszukiwaniem? Odciąganiem uwagi? Przecież nie można stworzyć czegoś ostatecznego. Ostatecznej prawdy uzasadniającej życie. A dopiero czymś takim byłby sens przezwyciężający śmierć z jej zaraźliwą nicością, niweczącą wszelkie zdobycze życia ludzkiego.

Pytanie "Co dalej?" jest więc prośbą o podanie lekarstwa - egzystencjalnego narkotyku, odurzającego wrażeniem posiadania celu - odurzającego zwykłym działaniem zastępującym sens, którego brakuje życiu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz