Umarł naczelnik więzienia, w którym zamknąłem się dobrowolnie. Z tej okazji początkowo nie rozmawialiśmy o nim. Potem zaczęliśmy się zastanawiać jak to możliwe, że przestał istnieć. Następnie zaś, zastanawialiśmy się, kiedy to się stało – kiedy przestał istnieć. Ostatecznie, zadawaliśmy sobie pytanie, czy istniał kiedykolwiek.
Są rzeczy uczuciowo emocjonalne i są rzeczy nie uczuciowo emocjonalne. Tych rzeczy nie odczuwa się, lecz widzi. Dostrzega się je od razu jako dziwność, jako prześwit zza zasłony znanego, ułożonego, rozumianego – zza zasłony świata.
Zniknął więc. Lecz kiedy? Czy już wtedy, kiedy przestał się pojawiać, choć przecież dochodziły nas wieści, że żyje, że jest? Co, jeśli już wtedy go nie było, a my jedynie wierzyliśmy, że gdzieś tam, sobie samemu, czy komu innemu, jest? Przeczuwaliśmy. Czuliśmy, ufając odczuciom.
A może zniknął dopiero w tym dole wykopanym łopatami? Zniknął dla nas. Jeśli nawet wtedy dopiero - żegnany przez zgromadzenie, zamykające opowieść o nim chwilą jego uroczystego zakopania w dole ziemnym - to tam, na tym końcu opowieści o jego byciu pojawiło się coś bardzo dziwnego. Pojawiło się zniknięcie. Zniknięcie lekko stuknęło w powierzchnię świata, niczym ceramiczna kulka w szybę. I pojawiła się tam mała szczelina. Zniknięcie jednak okazało się nie być jedynym zniknięciem. I jak krople deszczu ukazywać się poczęły kolejne zniknięcia. Wszędzie wokół zadudniło i zabłysnął w tej dudniącej ciszy wszechświat zniknięć. Przez krótką zadziwiającą chwilę znikało wszystko. Znikało, ale nikt tego nie dostrzegł. Wszyscy byli odwróceni plecami. Oni nie mieli wejść w to rozszczepienie, nie mieli chcieć istnienia tej szczeliny, która rozszczepia każdą chwilę.
Patrzyli na opowieść przyciągani hipnotyczną jej formą. Całkiem w nią wciągnięci.
I nagle, tak jakby tamto jego zniknięcie niczego nie zmieniało, zamknęło się rozszczepienie. Zamknęła się ziemia. Skończone.
Lecz przecież, kiedy zniknął? I czy znikał już wcześniej? Dlaczego nie ma go w tej chwili? A może nie zniknął nigdy, bo nigdy się nie pojawił? Widzieliśmy go, owszem...
Lecz przecież, w tej chwili nie ma go, więc jest tak, jakby nie pojawił się nigdy. Reszta jest opowieścią, która skrywa. Tak, jak hipnotyczna mantra wszechświat zniknięć skrywająca, jest opowieścią. Do niej to należy ciepłe „my razem” - wobec rozszczepienia, wobec znikania. I by mogło się utrzymać, potrzebuje wciąż odwracać się plecami do rzeczy zniknięć, od wewnątrz kruszących skorupkę świata.
Więc nie było go, choć mówi się o jego zniknięciu. I choć wszystko znika wciąż, a to najdziwniejsza z dziwnych chyba rzecz - że znika coś, co było – mantry będą powtarzane w każdym języku dzisiaj istniejącym i w każdym, który powstanie. Bo musi pozostawać ukryte przed człowiekiem to dudniące ciszą znikanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz