Zdzisław Beksiński, Bez tytułu |
Wyobraźmy sobie, że telefony i komputery nagle znikają. Znikają telewizory. Nasi bliscy są gdzieś, lecz nie możemy się z nimi skontaktować. Musimy czekać i wierzyć, że spotkamy się gdzieś, za jakiś czas, w miejscu umówionym. Jak zwykle, przy świętach, itd. A kiedy ta chwila wreszcie nadchodzi, odczuwamy szczerą radość, że jeszcze raz się udało. Być może nie wszystkim. Kogoś mogło tym razem zabraknąć. A może już ostatecznie? Te sprawy - więzi i bycie blisko – z powrotem nabierają znaczenia. Wieści stają się cenne, wiedza staje się cenna. Ceni się człowieka i jego obecność. Opowieść się ceni.
A teraz wyobraźmy sobie, że gaśnie światło i nadchodzą zimne, groźne noce. Małe grupki gromadzą się wokół jasnych plamek ognisk, rozpalanych w opustoszałych ruinach miast. Za dnia wędrują w poszukiwaniu wody, jedzenia i ubrań. „Czas kiedy człowiek będzie całował ślad człowieka na piasku”*, to może być straszny czas życia pełnego.
Gdzieś tu, myślę, kryje się tęsknota za postapokalipsą.
* Słowa przypisywane Nostradamusowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz