czwartek, 28 listopada 2019

Krótki traktat o Jasiu


Może chcielibyście poznać Jasia? Muszę przyznać, że to trudne, bo przypuszczalnie on sam siebie nie zna. Nawet nie wiem czy ma jakąś świadomość własną, poza tą, którą dzieli z nami. Dlaczego nazywam go Jasiem? Ależ dlaczego nie, skoro mógłby nosić dowolne imię? Prawdę mówiąc, skoro nie miałby własnej świadomości, to tym bardziej nie mógłby mieć osobowości. Płci także nie posiada. Nie znaczy to jednak, że ma wszystkie płcie. Można by o nim powiedzieć „bezpłciowe ono”, ale brzmi to brzydko, więc pozostańmy przy nazywaniu go Jasiem. Co jeszcze możemy o nim powiedzieć? Choćby to, że wszystko czego doświadczasz jest snem Jasia. Albo raczej czymś w rodzaju jego snu, gdzie Jaś przeżywa wszystko, co tylko jest możliwe i jeszcze więcej. Wszystko co chce i wszystko czego nie chce, a także wszystko to, co jest mu obojętne.

Tak, może posiadać umysł nie posiadając osobowości. Ale jeśli myślisz o umyśle jak o mózgu, to z pewnością nie o takim umyśle mówimy. Umysł Jasia w całości rozłożony jest poza czasem tak, że czas jest czymś w rodzaju mapy tego umysłu. Można się po niej poruszać i Jaś to robi. Na przykład teraz, kiedy czytasz te słowa, on też je czyta i jest akurat w tym miejscu na mapie swojego umysłu, w którym ty się znajdujesz czytając. Warto dodać, że dzięki swojemu rozłożeniu w czasie, umysł ten zajmuje również całą przestrzeń. Kiedy powiedziałem, że Jaś się porusza po mapie swojego umysłu, to powiedziałem źle. On właściwie nie porusza się lecz wszędzie, w każdym miejscu tej mapy, po prostu jest. Jest tam i tu, ale wszędzie jest inny lub nieco inny tak, że w kimś, kto by go widział z boku mógłby Jaś wywołać wrażenie, że jest czymś w rodzaju rysunkowej animacji, złożonej ze statycznych klatek, które obserwowane jedna po drugiej, mogą powodować wrażenie ruchu. W istocie jednak wcale nie chodzi o ruch i nie chodzi o klatki. Ich tam nie ma, a miejsca na mapie mogą leżeć niezależnie od siebie. Słowem, nic tu nie działa jak w maszynie, a już z pewnością nie jak w zegarku.

Mówi się czasem, że życie jest snem. Jest to prawda w sensie dosłownym, przy czym należy dodać, że twoje życie jest snem Jasia.

Można by zapytać dlaczego Jaś wciąż śpi i śni. Otóż, są co do tego pewne podejrzenia. Niektórzy twierdzą, że został umyślnie uśpiony przez swoich wrogów, którzy obawiali się go ze względu na jego agresję i okrucieństwo. Dziwicie się? Powiem wam jak łatwo możecie poznać charakter Jasia. Jest on widoczny na całej powierzchni jego snu. Spójrzcie na istoty żywe, które go zasiedlają. Pożerają siebie nawzajem, ale jednocześnie wszystkie są przez ten sen zagrożone. Czyha on na nie i żadna mu nie ujdzie. Ba! Nie tylko istoty żywe, ale także nieożywiona część snu zachowuje się jakby zaprojektował ją szaleniec. Gwiazdy płoną, nieustannie spalając własne ciało, czarne dziury zasysają je i duszą w sobie, aż do osobliwości, która wywraca czasoprzestrzeń na drugą stronę, niczym skarpetkę. Zresztą, wszystkie duże rzeczy przyciągają mniejsze (czasem bardzo gwałtownie) i nie chcą ich wypuścić, za nic mając sprawiedliwość i równość rzeczy. W trawie piszczy wieczna wojna i wieczna jatka się tam odbywa. Wszystko się goni, czas goni, czas nagli, czas przemija. Ale też wszytko stoi. W zimnej pustce wieczności zna swoje miejsce każda chwila. Jest miejsce gdzie baranek jest żywy i jest takie, gdzie płacze nieustannie, bo rozrywa go wilk. No i jest miejsce gdzie nie ma baranka. Są wszystkie miejsca w tym śnie i nikt w nim nie zna siebie, tak jak nie zna siebie Jaś, kiedy śni.

A właśnie! Wróćmy do niego. Jaś nie przepuści nikomu. Każdy musi umrzeć, choć niektórzy umrą bardziej okrutną śmiercią niż inni. Ci zostali najwyraźniej obdarzeni przez niego większą uwagą. Gdyby tylko Jaś wiedział, że to jego własna natura sama go katuje! Pewnie by się obudził. Ale nie wie, więc się nie budzi. Zapytacie pewnie, dlaczego. Najwyraźniej jego głęboka drzemka została starannie zabezpieczona. Pewnie był tak niewygodny, że postanowiono zamknąć go w jego własnej głowie tak, żeby się nigdy nie zorientował i nie połapał co się z nim dzieje. Będzie tam w nieskończoność wyżywał się na sobie, realizując swój niespożyty potencjał szaleństwa. Będzie tworzył niszcząc i niszczył tworząc. Będzie pochłaniał i wydalał światy. Wariat, bez ustanku w drodze. Bezdomny, podzielony na wielu bezdomnych. Na miliardy, na niezliczone miliardy miliardów bezdomnych, zapędzonych w kołowrót życia, celowego pozornie. Nieświadomi, choć świadomi. A najbardziej schwytani ci, którzy coś wiedzą. Tych los jest nie do pozazdroszczenia. W nich się Jaś realizuje najmocniej i najokrutniej, bo ci są najbliżsi jego źrenicy, jego ciemnemu jądru. Oni wiedzą, że nie ma ucieczki. Wiedzą, że także śmierć, jak by nie była błoga, zabiera jedynie dalej, do kolejnej szarży, do kolejnej pogoni, aż przeżyją się wszystkie jasiowe pogonie, niezliczone niezliczoności przeżywań. Nawet wtedy jednak Jaś się nie przebudzi, lecz zacznie śnić to samo od nowa. Zresztą, kto wie ile to już razy powtórzył wszystkie możliwości! Przecież on sam niczego nie pamięta. Wszystko jest dla niego po raz pierwszy. Gdyby chociaż raz mógł zatrzymać się i spojrzeć w swoje oko. Tak, we własne oko, które odbija się wszędzie, w każdej kropli jego snu. Ale nie spojrzy. Nie zatrzyma się, bo jak każdy szaleniec, nie wierzy, że może być obłąkany, że wszystko sobie uroił.

Zdarza się czasem, że coś zdoła do niego przeniknąć, jakiś impuls, drżenie z zewnątrz. Tak jak teraz, kiedy podejrzewa… Kiedy ktoś tu pisze o Jasiu. Dziwne to drżenie, ale już przemija. NIEPRAWDOPODOBNE, więc sen śni się dalej, a tamto drżenie dziwne, tylko w pamięci upchane, gdzieś pod "Kto wie, kto wie?"

I sen toczy się dalej i dalej, do końca. I od nowa.

Były pomysły, żeby nazwać Jasia bogiem, Bogiem, albo Absolutem. Pierwszy, to zdecydowanie za mało. Bogów tego rodzaju Jaś wyłania z siebie miliardami. Drugi pomysł, przez duże B, to wariant pośredni. Ale już ostatni, to z kolei za dużo dla Jasia, który bądź co bądź, przecież nie jest wszystkim, ponieważ ma jeszcze coś poza sobą. Coś, na zewnątrz niego. Nie wspominając już o tym, że nie jest siebie świadom. To znaczy: nic nie wie o swojej CAŁOŚCI, bo gdzieś tam jednak, po troszku przegląda się przecież we wszystkim co mu się śni.

Tak czy inaczej, bogowie i absoluty nie nadają się, żeby ich przykładać do Jasia i mówić tym samym, czym on jest, jakoś go sobie ubierać i wyobrażać. Tym bardziej trudno podejrzewać kim mogą być jego wrogowie, którzy go - jak sądzimy - schwytali i zamknęli w jego własnej głowie, czy w jakimś innym, podobnym co do funkcji sarkofagu.

No, chyba że zamknął się w nim sam. Sam się uśpił i zaklamrował wszystkie wyjścia ze swojego snu. Czyżby był tak straszny, żeby nie móc znieść przebywania ze swoją pełną postacią? To też możliwe. To też musimy rozważyć, jakkolwiek przerażające by nam się nie wydało. Bo jeśli tak, to z pewnością gorzej jest być nim, kiedy nie śpi, niż jakąkolwiek z najgorszych postaci jego snu.

Wiem, co teraz powiecie. Że skoro to możliwe, to najpewniej Jaś przeżył kiedyś straszną chwilę w obecności siebie samego i przeraził się tak bardzo, że szybko zaplanował i wybudował swój sen - pułapkę. Tylko dlaczego wtedy nie postanowił sam siebie unicestwić? Powodów mogło być co najmniej kilka, ale dla nas, tutaj, ciekawsze od nich staje się pytanie: Co jeśli mu się to udało? Co, jeśli się zabił?

Otóż, moi drodzy, to by w efekcie nie zmieniło niczego. Dla niektórych teraz dopiero powiało grozą, prawda? Jaś zniszczył siebie w przypływie mocy i woli stwórczej, ale zanim to zrobił, więcej niż pewne, że zdążył przetestować wariant z pułapką snu. I dlatego wciąż tu jesteśmy. Bo jeżeli potem, po tym teście, samego Jasia już nie ma (ot, przebudził się i zniszczył… Zniknął!), to wcześniej, kiedy jeszcze pułapkę testował, jesteśmy my i obracamy się wraz z nią w nieskończoność, zawsze w takiej samej formie. Dlaczego? Dlatego, że Jaś nie mógł się oprzeć sprawdzeniu możliwości takiego wielokrotnego, nieskończonego powrotu, jako najlepszej możliwej pułapki na siebie. Z tego wniosek, że mimo, że tam gdzie nie ma nas i nie ma czasu, nie ma też Jasia, to tutaj, gdzie wciąż kotłujemy się w czasie, jest niestety także złapany, nieznający siebie, Jaś.
Chociaż jest tak, jakby go nie było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz