czwartek, 21 listopada 2019

Sam sobie ojcem

 Objawiło mi się dlaczego od dziecka miałem kryzys wieku średniego i nie chciałem mieć dzieci. Otóż, niemal od początku byłem swoim własnym ojcem. Chyba czułem, że ktoś musi tę rolę przyjąć, bo tego drugiego, właściwego, zazwyczaj w okolicy nie było.
 Tak więc, wszystko co najważniejsze udało mi się osiągnąć już na początku życiowej drogi. Miałem dom, dwoje dzieci (w tym siebie) i żonę. Niby nie zachowywała się jak żona i nazywałem ją matką, ale... Generalnie, mogłem już wtedy czuć się spełniony życiowo i zacząć szukać czegoś więcej, jakichś głębszych sensów albo przynajmniej przygód (choćby z młodymi panienkami), które by mogły uzasadnić potrzebę mojego dalszego bytu.
 Niestety, szybko mi się ta rola znudziła i obrzydła. W moim wieku mogła być dosyć frustrująca. Efekty są jednak żywe do dziś, bo kryzys nie minął i pewnie nie minie nigdy. Ale na ojcostwo nikt mnie już nie namówi. Raz wystarczy. Dużo zabawniej jest szukać przygód i sensów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz