czwartek, 20 października 2016

Jesienne duchy Dzikiego Łowu

Peter Nicolai Arbo, Åsgårdsreien (1872)

Nastała wspaniale ponura aura i nadchodzi jesienne święto zmarłych. A po niebie przetacza się Dziki Łów, zwany też Dzikim Gonem.
Przypomnijmy więc w kilku słowach, co zawiera w sobie ten piękny motyw mityczny.

Orszak, złożony z upiornych jeźdźców, koni, psów i ptaków pojawia się, gdy otwarty zostaje podziemny świat duchów. Wtedy to, wraz z cieniami zmarłych, do rzeczywistości wdzierają się, uwolnione na ten czas z otchłani, demony. Będą to okolice jesiennych świąt ku czci przodków (jak słowiańskie Dziady, czy celtyckie Samhain), ale też tzw. dwanaście strasznych nocy, czyli okres bożonarodzeniowy, podczas którego panują największe w roku ciemności, a słabe słońce nie jest w stanie wygonić ich ze świata.

Dziki Łów może pojawić się także przy innej okazji - za każdym razem, gdy zostaje naruszona granica między codziennością świata jawy, a przestworem chaosu, snu, irracjonalności.

Wierzono niegdyś, że zwiastuje on wojnę lub kataklizm, a znalezienie się na jego drodze oznacza śmierć lub porwanie do piekieł za życia. I w tym ostatnim znaczeniu mit łączy się z wierzeniami szamanistycznymi. We wszystkich czasach zdarzały się bowiem jednostki, które usiłowały dostać się do zaświatów, by wynieść z nich wiedzę, moc, skarby, albo uwolnić czyjąś zabłąkaną duszę.



Najbardziej znana wersja tego mitu stawia na czele orszaku germańskiego boga Wotana (Odyna). Związane jest to z tradycją tak zwanych mannerbunde - dawnych germańskich stowarzyszeń wojowników, kultywujących wojenne okrucieństwo, szał, picie ludzkiej krwi i - jak wierzono - przemianę w wilka.
I właśnie owa przemiana w wilczą postać staje się tutaj zagadnieniem kluczowym. Wskazuje bowiem na bardzo archaiczne pochodzenie mitu o Dzikich Łowach.

Prawdopodobnie już w neolicie, epoce formowania się pierwszych, związanych z rolnictwem osad ludzkich powstawały jednocześnie grupy wojowników, którym nowy sposób życia nie odpowiadał. Wywodząc się od myśliwych, nie czerpali zapewne wiele radości z pracy w polu. Tworzyli więc wędrowne, na wpół dzikie watahy i napadali okresowo ludzkie siedziby, rabując je i paląc. Czasem zadowalali się okupem, a zdarzało się, że zawierali z mieszkańcami osiedla rodzaj układu o ochronie, który zapewniał rolnikom spokój od innych band, a "wilczej watasze" stały dochód. Wiele wskazuje na to, że z tego rodzaju przemocy zrodziła się myśl o państwowości.

Echo tych okresowych wilczych najazdów przetrwało w kulturze ludowej do dzisiaj i objawia się między innymi w postaci turonia towarzyszącego kolędnikom, którzy przychodzą z żądaniem "okupu" w czasie dwunastu strasznych nocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz