Myśl, że żadne bóstwo nie stworzyło świata, że nie jest to żaden poligon, czy arena dla jakichś celów zbudowana, jest jeszcze dziwniejsza, niż gdyby tak miało być. Trzeba sobie najpierw uświadomić, że nic nie wiadomo, żeby choć trochę zbliżyć się do dziwności tego uczucia. Mnie się ono bardzo podoba. Jest uderzające i odrealnia.
Dziwię się więc coraz bardziej, a najbardziej temu jak spokojnie zachowujemy się wobec nieznanego, kiedy ono jest światem, który nas otacza w najbardziej codziennej chwili. Najwyraźniej wciąż respektujemy reguły gry, mimo że wydaje nam się, że odstąpiliśmy już od wszelkiej wiary.
Wierzymy w istnienie tego świata. A świat to coś, co dane, co wydaje się rozściełać przed nami. Wierzymy w niego, jakbyśmy oglądali ilustrację w książce z baśniami. Traktujemy to nasze zachowanie z dystansem, jakbyśmy wcale nie my byli na tej ilustracji i zarazem nie my ją oglądali. Jest tak, jakby rodzic wciąż szeptał nam do ucha, że ktoś to urządził właśnie dla nas, że żadne pytanie nie nagli, że to wszystko jest trochę na niby i możemy się tu po prostu pobawić. I bawimy się. Bawimy się takimi zabawkami jakie nam dano i w takiej piaskownicy, w jakiej nas umieszczono.
Czasem ktoś się rozgląda wokół, ale tylko przez krótką chwilę. Nawet jeśli zauważy tam - na zewnątrz - coś ciekawego, to zaraz i tak wraca z powrotem do swojej łopatki i swojego wiaderka, bo czuje, że wciąż musi kopać. Wszyscy obok niego przecież robią to nieustannie. A jeśli by przestali, to pewnie stanie się coś niedobrego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz