piątek, 9 sierpnia 2019

Antypatyczny duch opiekuńczy


Trwały element w stosunkach międzyludzkich Nietzschego. Nietzsche nie mógł zachować tego, co uważał w człowieku za istotne wręcz egzystencjalnie i za substancjalnie filozoficzne. Pochłonęła go dynamika jego natury. To, co Nietzsche trwale zachowuje z przyjaźni, zdaje się być dla niego, właśnie ze względu na trwałość, oznaką mniejszego znaczenia. Dręcząca droga doświadczenia Bytu przejawia się w jego obcości sprawom świata właściwej egzystencji wyjątku. Z jej głębi jednak przedziera się jednocześnie ludzkie uczucie ku temu, co naturalne i powszechne. Jeżeli nie jest ono nawet dla niego nigdy rzeczą decydującą, to przecież pragnie, by było ono obecne i się rozwijało, tak jak chciałby zachować dla siebie również wszystko, co odrzucone i stracone, a chwytając łut przyrodzonego szczęścia, pragnie wziąć je takie jakie jest, o ile nie zrodzi to konfliktu z zadaniem.”

Karl Jaspers, Nietzsche

Wydaje się, że gdyby mu się to udawało, to jednak rodziłoby konflikt z „zadaniem”. Samotność była mu niezbędna do myślenia pod prąd. Kiedy już spotykał właściwego człowieka – jakiś bardzo rzadki okaz swojego „wyższego człowieka”, który nazywał otwarcie przyjacielem – zjawiał się w nim nieświadomy impuls, z czegoś, co prowadziło go nie ku własnemu dobru, ale konsekwentnie ku jego „zadaniu”; i działało za każdym razem odwrotnie do świadomych zamierzeń Nietzschego. 
Im bardziej starał się wtedy zbliżyć do ludzi, tym bardziej jego gesty stawały się groteskowe i oddziaływały odwrotnie do intencji. Nawet przy całej swojej samowiedzy, nie zauważał tego. 
W efekcie, wywoływał zamieszanie, które potem intuicyjnie projektował na jakiś rozważany problem całościowo, starając się wychwycić tego problemu prawdziwe uwarunkowania. 
I w tym przenoszeniu swojego nieuświadamianego chaosu na chaos „zewnętrzny” był faktycznie świetnym psychologiem. 

Sprawia to wszystko wrażenie, jakby rządziło nim coś na kształt jakiegoś mitycznego geniusza – ducha opiekuńczego - który będąc powiernikiem jego „życiowego zadania”, podporządkowywał temu zadaniu wszystko inne. Cały los Nietzschego jako człowieka, uparcie, wbrew jego woli, prowadził go ku samotności.
Stąd już tylko krok do wyobrażenia sobie, z jakiego przeczucia mógł wypływać pomysł o woli mocy jako zasadzie nadrzędnej wobec przyjemności, szczęścia, własnego dobra itd. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz