piątek, 10 sierpnia 2018
2018.08.10
Przyśniło mi się, że zmartwychwstał mój ojciec. Leżał w trumnie i żegnaliśmy go. Miał na sobie dosyć barwny, kraciasty garnitur. Ale kiedy przyszedł czas na zamknięcie wieka, spadła na niego do środka jakaś drewniana płyta i przekrzywiła zwłoki. Zakląłem w duchu. Pomyślałem, że zaraz trzeba będzie go prostować, a przecież jest zamrożony, bo leżał w chłodni. Wtedy zauważyłem jakieś minimalne poruszenie i na policzkach pojawiły mu się kolory. Wydaje mi się, że to chyba ja go „obudziłem”, przez to, że się takiego jego zachowania spodziewałem. A mogłem się spodziewać, bo wokół panowała atmosfera tajemnicy i niezwykłości, która zapowiadała jakieś dziwne zjawisko. Nagle więc, ojciec poruszył się i otworzył szeroko oczy. Był zaskoczony, nie mniej niż my. Pomyślałem wtedy, że musiał być w jakimś letargu i jakoś tak ciepło ucieszyłem się z jego "powrotu" i obecności. Potem chodziłem z nim i zajmowaliśmy się różnymi sprawami. Ojciec był tak samo chudy jak go zapamiętałem, ale okazało się, że zapuścił długie włosy. W pewnym momencie coś mu opowiadałem o tym co się działo w latach, kiedy był nieobecny. A on się zaśmiał wesoło i powiedział mi, że wszystko widział, bo wciąż tu był, chociaż ja nie wiedziałem, że on tu jest. I że wszystko robiłem dobrze. Zdziwiłem się, ale jeszcze raz to potwierdził. No i chyba wtedy mnie przytulił. Na koniec wyjął klucze i otwierał drzwi do jakiegoś domu. Wtedy już trochę mnie pouczał.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
:)
OdpowiedzUsuń