wtorek, 30 stycznia 2018

Kość Dionizosa



Tekst, który pierwotnie zamieściłem na swoim blogu dotyczącym rekonstrukcji historycznej (Dregowia). Tutaj pasuje lepiej, niż tam.

Broń z kości, czy też z rogu ma tę szczególną właściwość, że poprzez wyobraźnię potrafi oddziałać na głębokie pokłady pamięci. Zbudowana przy wykorzystaniu fragmentów zwierzęcych ciał, powstała z trupa, by w trupa zamienić inny żywy organizm - tak, aby mógł przeżyć łowca, zabójca. By jego głód został nasycony, a egzystencja przedłużona. Otwiera się w tym miejscu przestrzeń dla przedziwnego spostrzeżenia, które towarzyszyło zapewne człowiekowi pierwotnemu, a wraz z jego okrzepnięciem w cywilizacji trafiło do jakiejś ciemnej piwnicy umysłu. Chodzi o myśl, że wszystko co żyje pożera się nawzajem, a więc także ja jestem pożywieniem i także moje ciało może stać się w oczach innego mięsem i budulcem, z którego mógłby wykonać narzędzia, ubrania, czy biżuterię. A skoro tak jest - mówi broń z kości i rogu - to przemoc, jako przemiana mocy, leży u podstaw wszelkiego życia. Takiej przemocy symbolem jest broń zbudowana z twardych części ciał zwierząt. Wskazując na przemianę napędzaną wolą istnienia, stanowi łącznik pomiędzy życiem ofiary i jej śmiercią, a życiem i pożytkiem łowcy. I w tym sensie mogłaby być także symbolem pierwotnej religii człowieka. Odczuwa się to wyraźnie w słynnej scenie z Odysei Kosmicznej Stanleya Kubricka, gdzie kość uniesiona przez hominida odzwierciedla stosunek do istnienia właściwy nie tylko człowiekowi, ale życiu w ogóle.

Wiedza, że my, ludzie moglibyśmy być pożywieniem, że życie to cykl przemian, dokonujących się ponad każdym jednostkowym bytem, poprzez przemaganie "innego", gdzie treścią doznawaną jest upojenie mocą – taka wiedza wydaje się cywilizowanemu człowiekowi niebezpieczna. Jest czymś, co lepiej wypierać ze świadomości, bo mogłoby prowadzić do rozdarcia. Jednak intuicje tego rodzaju pojawiały się na przestrzeni wieków często. Zwłaszcza wtedy, gdy zaistniała potrzeba wyjścia poza codzienne doświadczenie i związany z nim poznawczy automatyzm. Występowały choćby u podłoża misteriów dionizyjskich, a w szerszym sensie wszędzie tam, gdzie mowa jest o rozszarpywaniu i zjadaniu ciała bóstwa, albo o jego dobrowolnym oddawaniu się na pożarcie. Symbolika ciała i krwi, występująca w chrześcijaństwie, również nawiązuje do tej archaicznej koncepcji, odkrytej na nowo w samym centrum kultury miejskiej antycznego Bliskiego Wschodu (w tamtym czasie przesiąkniętego duchem hellenizmu), przywykłego do objęć cywilizacji, ale jednocześnie przez te objęcia skrępowanego i w misteriach poszukującego wyzwolenia od lęku przed nieuchronnym końcem jednostkowej egzystencji. Znamienne jest, że w kulturze oderwanej od pierwotnego doświadczenia i obawiającej się go, rodzi się fascynacja jego numinotyczną mocą. Sacrum dla tego rodzaju kultury dostępne, znajduje się więc w samym sercu profanum - w tym co ciemne, mięsne i namacalnie prawdziwe, jak ból, rozkosz cielesna albo orgiastyczne upojenie.

Rozdzierany na strzępy bóg, którego ciało zjadają wyznawcy, stanowi ikonę grozy, gdzie to my, ludzie jesteśmy przez świat "pożerani", lecz jednocześnie odsłania treść głębszą, wskazującą na istotową tożsamość człowieka i bóstwa, której bezpośrednio doświadczalnym przejawem jest sam fenomen istnienia.

2 komentarze: