środa, 2 listopada 2016

"Idź i Patrz"

Można powiedzieć, że życie jest zadziwiającym fenomenem czegoś pośród niczego, jakiegoś bytu rozpiętego w niebycie. I jako takie warte jest by je przeżywać i dziwić się nim.

Ale kiedy przyłożymy taką naiwną afirmację do znanych obrazków zła i cierpienia - głodujących dzieci, kalectwa, zarazy, nędzy, raka, niewinnej głupoty, terroru… itd. itd. - to wydaje się ona jakąś ślepotą.

Jak można cieszyć się życiem i godzić na nie, wiedząc czym życie jest?
A jest pożeraniem mocy: jeden korzysta, gdzie drugi traci. Bez przemocy życia nie ma. A jeśli wydaje się inaczej - to tylko złudzenie wynikające z niewiedzy.

Afirmacja życia oznacza więc zawsze ustawianie się po stronie kata.

I taką myślą uderza "Idź i Patrz" z 1985 r.
Zwierzęce pragnienie młodej dziewczyny, by "kochać i rodzić" staje się kompostem, na którym wyrosnąć muszą kiedyś kwiaty zła. Niewinne, z początku w swojej naiwności. Tak samo niewinne pozostaną w swoim ślepym okrucieństwie.
Bo wszystko jest wolą mocy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz