Zapewne nie istnieją żadne elementy, które by były fundamentalne dla rzeczywistości. Elementy te wyobrażamy sobie sami. Jakiejkolwiek formy by nie przybierały, odzwierciedlają nasz aktualny paradygmat poznawczy. Czy pojawią się jako żywioły, czy jako atomy, pozostaną jedynie zasadami, albo raczej metaforami wskazującymi na zasady, wokół których obraca się nasza wyobraźnia.
*
Wszechświat nie posiada świadomości, bo jej nie potrzebuje. Świadomość jest mechanizmem, radarem powiadamiającym o stanie systemu.
Wszechświat wydaje się być bez niej lepszy, niż gdyby nie wiedzieć czemu ją posiadał.
W gruncie rzeczy świadomość wszechświata, świadomość jakiegoś boga, czy jakakolwiek „wyższa świadomość” to nasze marzenia, projekcja naszej samowizji.
Dlaczego więc miałaby istnieć jakaś większa świadomość, skoro to właśnie nieświadomość jest naturalnym stanem rzeczy?
Automatyczna natura ludzkiej świadomości wskazywałaby na fakt, że nasza jednostkowość jest czysto iluzoryczna.
W istocie, jako ludzie, jako zwierzęta, nie jesteśmy oddzielnymi cząstkami przestrzeni, ani czasu. Jaki wobec tego stosunek zachodzi między ludzką iluzoryczną jednostkowością, a równie wyobrażoną historią?
Wyobrażenia o czasie i przestrzeni jako przejawach materii również należałoby włożyć do katalogu o nazwie „historia” i uznać za naturalne i pożyteczne dla naszej świadomości fantazje, które wspomagają orientację i rozeznanie w świecie.
Ale czym wobec tego jest świat? Dopiero teraz można o tym rozmyślać z przyjemnością.
Może to właśnie podległość wobec świadomości jest czymś gorszym i wiąże człowieka z iluzjami, podczas gdy nieświadomość oznacza lepszy, „boski” sposób bycia?
Jeśli jesteśmy częściami systemu, a nie monadami, to cokolwiek zrobimy, działamy na rzecz całości, niezależnie od tego czy nasze działania powodują jakiś wzrost, czy przyspieszają jakiś koniec. Nie można być w zgodzie z naturą bardziej niż wtedy, kiedy się postępuje w zgodzie ze sobą.
Jednak w świecie znaczeń doznawanym z głębi, poprzez przeczucia z poziomu nieświadomego, rozpościerają się przestrzenie niedające się zamknąć w słowach i pojęciach, a co dopiero ocenić pod względem wartości. Czy są prawdziwe? Wobec prawdy o bycie, tak, ponieważ są przeżywane. Wobec kryterium zgodności z ideologią naukową, czy obowiązującym paradygmatem, mogą okazywać się halucynacją, lub projekcją, lecz przecież także tzw. namacalny świat rzeczywisty jest czymś takim. Jest wytwarzanym przez umysł hologramem.
Kiedy doświadczam uniesienia przez wrażenie kontaktu z tego rodzaju przestrzenią mitu, kiedy jestem w niej, a ona jest we mnie, odczuwam spokój, pewność i euforię jednocześnie. To jak nastrój przed bitwą, w której wezmą udział bogowie. Niemal fizyczne odczucie wzrastania: „serce rośnie”, „zawsze czekałem na tę chwilę”, ”cokolwiek by się nie stało, będę tutaj”.
Ważne są obrazy, muzyka i działanie. Całość misterium.
Są to rzeczy mocno doznawane, choć ulotne i wrażliwe. Nie da się ich porównać do niczego, co by próbowało wytłumaczyć je poprzez redukcję.